Paryża nigdy za wiele! Rozmowa z Agnieszką Łopatowską

To nie jest przewodnik ani reportaż. Opowiadam nie tylko o tym, jak się żyje w Mieście Świateł i Miłości, ale skąd się wzięła jego tożsamość. Znajdą tu coś dla siebie ci, którzy uwielbiają podróżować, ale i ci, którzy robią to tylko palcem po mapie.

Warto było rzucić wszystko i wyjechać?

Inaczej nie byłoby tej książki, a pisanie było moim marzeniem od zawsze. Zresztą ci, którzy do tej pory słyszą historię o tym, jak się tutaj znalazłam, mówią, że to temat na kolejną. Albo na film.

To jak to się stało?

Przeprowadziłam się do Francji w październiku 2020 roku, do mojego narzeczonego. Poznałam go w Krakowie kilka miesięcy wcześniej, tuż przed tym, jak na świecie rozszalała się pandemia koronawirusa.

On przyjechał do mojego miasta na kilka dni, wspomina, że „coś” kazało mu kupić bilet na samolot właśnie tutaj. Nie miał specjalnych planów. Trafił na stand-up moich znajomych i dosiadł się do nas po występie.

Kiedy wszyscy rozeszli się w swoje strony, zostaliśmy we dwójkę. W zasadzie od tego wieczoru jesteśmy razem. Kiedy wracał do domu, od razu kupiłam bilet do niego. Tyle, że nie mogłam polecieć, bo większość samolotów zostało uziemionych – zaczęły się pierwsze lockdowny.

Kiedy okazało się, że we Francji zatrzymują się wszystkie firmy, Marcin przyleciał do Polski ostatnim rządowym samolotem. Miał świadomość, że będzie musiał ze mną spędzić dwa tygodnie przymusowej kwarantanny. Właściwie byłam dla niego kompletnie obcą osobą. To był bardzo przyjemny czas!

W Paryżu możesz być kim chcesz - Agnieszka Łopatowska

Z Agnieszką Łopatowską, autorką książki „W Paryżu możesz być kim chcesz” rozmawia Karina Caban

Dość szybko okazało się, że trudno nam będzie żyć na odległość. Ale los nam sprzyjał. Przed epidemią pracowałam, prowadząc redakcję portalu internetowego, warsztaty dziennikarstwa internetowego, spotkania autorskie z pisarzami i muzykami oraz w biurach prasowych festiwali muzycznych. Wszystko to przeniosło się do internetu, więc mogłam pracować z każdego miejscana świecie. Jakiś czas późnej, już w Paryżu, zrezygnowałam z pracy na etat, zostałam freelancerką.

Wyjechałam do Francji i zaczęłam pisać książkę. Pierwszą, bo kolejna już w przygotowaniu.

W czym lepszy jest Paryż od Krakowa?

W sieci metra. Kraków dobrze znam, a Paryż ciągle mnie zaskakuje.

Co Cię najbardziej zaskoczyło w Paryżu?

To, że to takie fascynujące miasto! Znajduję jakiś jego jeden element, który mnie zainteresuje, zaczynam zgłębiać temat, a za nim już „pchają się” kolejne. Miałam w głowie bardzo krzywdzący i nieprawdziwy stereotyp, że paryżanie są ludźmi pyszałkowatymi i że nie można się z nimi porozumieć, jeśli nie znasz francuskiego. Tymczasem oni są bardzo serdeczni, mają czas dla innych, są bardzo ciekawi drugiego człowieka.

Opowiem ci choćby o jednym moim dniu w Paryżu. O szesnastej miałam umówioną sesję ze Sławkiem, który między innymi jest autorem zdjęcia na okładkę mojej książki. Po wyjściu od makijażystki Marioli weszłam do sklepu w poszukiwaniu paska. Sprzedawczyni powiedziała mi, że jestem piękną kobietą i że wszystkie Europejki ze Wschodu są bardzo piękne. Kelner w restauracji zachwycał się moimi kolczykami, na których Czerwony Kapturek przytula wilka.

Podczas sesji ulokowaliśmy się w innej restauracji, gdzie przemiły pan powiedział, że zauważył, jak dużo rozumiem po francusku, ale boję się mówić w tym języku, więc on nie będzie ze mną rozmawiał po angielsku, tylko da mi czas na to, żebym mogła potrenować francuski. Tak się rozgadałam, że pod koniec naszego spotkania konwersowaliśmy sobie o jego babci, która dożyła stu trzech lat!

Czy Paryż można tylko kochać?

Są tacy, którzy go nienawidzą, ale ich kompletnie nie rozumiem. Jestem w stanie sobie wyobrazić, jak może być ciężko poruszać się po nim codziennie samochodem, stojąc w gigantycznych korkach i przy permanentnym braku miejsc do parkowania. Są ludzie, którzy myśleli, że znacznie łatwiej jest tutaj znaleźć dobrze płatną, łatwą pracę, nie mając specjalnie wysokich kwalifikacji. Ale w ten sposób można się rozczarować każdą metropolią.

Dlaczego postanowiłaś napisać książkę o Paryżu?

Zaczęłam o niej myśleć poważnie po kilku miesiącach eksplorowania miasta. Miałam okazję oglądać je poza typowymi szlakami turystycznymi – chodziłam tam, gdzie akurat pracował mój narzeczony. Wrzucałam zdjęcia i krótkie opowieści na Instagram. A potem okazało się, że może z tego powstać większa forma, dłuższa opowieść.

Kto, według ciebie, powinien sięgnąć po W Paryżu możesz być kim chcesz? Ci, którzy Paryża nigdy nie widzieli, czy raczej ci, którzy byli już tam nie raz?

Zawsze powtarzam, że Paryża nigdy za wiele! I jedni, i drudzy. To nie jest przewodnik ani reportaż. Opowiadam nie tylko o tym, jak się żyje w Mieście Świateł i Miłości, ale skąd się wzięła jego tożsamość. Znajdą tu coś dla siebie ci, którzy uwielbiają podróżować, ale i ci, którzy robią to palcem po mapie.

Są fragmenty dla fanów historii kryminalnych, kulinariów, mody, vintage czy street artu. Czytając moją książkę, można poczuć się jak bohaterowie „Spóźnionych kochanków, Amelii czy Ratatuja„. Przygotowałam też specjalną mapę, dzięki której można łatwo znaleźć miejsca, które opisuję. Bo w Paryżu możesz być kim chcesz… i kiedy chcesz! Nie tylko ciałem, ale i duchem

Fragment wstępu

W Paryżu najbardziej fascynuje mnie to, że mogę sto razy iść tą samą ulicą, a i tak za sto pierwszym razem znajdę coś, co mnie zachwyci. A to warsztat jakiegoś niezwykłego człowieka tworzącego wspaniałe przedmioty, a to urokliwe podwórko, do którego prowadzi niepozorna brama, misterne rzeźby na fasadach budynków i oryginalny street art. A do tego ludzie: paryżanie, mieszkańcy okolic i turyści, którzy razem tworzą koloryt tego miasta. Szykowne panie i eleganccy panowie, wyzwolona młodzież i śpiewające w głos niebieskie ptaki – barwne indywidua, których nie obchodzą konwenanse. O różnych kolorach skóry, orientacjach seksualnych, poglądach politycznych i spojrzeniu na życie. W metrze, w samochodach, na hulajnogach, skuterach i rowerach.

Zapewne nie bez zatargów, ale żyją obok siebie, tak jak chcą, bo – jak wyjaśnił mi narzeczony w pierwszych dniach po moim przyjeździe tutaj – w Paryżu każdy może być kim chce.

Pierwszą wycieczkę do, dla jednych, Miasta Świateł – choć dla mnie bardziej Miasta Miłości, o czym za chwilę – wyprosiłam u rodziców, gdy tylko granice Polski otworzyły się na Zachód. Zachłysnęłam się ludźmi, kolorami, zapachami, smakami i wolnością, którą się czuło w tym mieście. Do tej pory moją ulubioną przekąską podczas włóczęgi po jego ulicach jest bagietka z serem i szynką – pierwsza rzecz, którą udało mi się samodzielnie zamówić w obcym języku. Nic, że sprzedawca z Montmartre od razu wykrzyknął: „Polacy! Jak ja dawno nie rozmawiałem z Polakami!”. Część Disneylandu Paris była wówczas jeszcze w budowie, a w tym roku najsłynniejszy park rozrywki w Europie świętuje trzydzieste urodziny. Kiedy miałam okazję odwiedzić go ponownie, już jako dziennikarka pisząca między innymi o podróżach, może i nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak na dziecku, ale i tak świetnie się bawiłam.

Przez te wszystkie lata od pierwszej wizyty swoją tęsknotę za życiem w cieniu wieży Eiffla rekompensowałam sobie oglądaniem francuskich filmów, z komediami Dany’ego Boona w dniu premiery, czytaniem książek i wywiadów z ich autorami, takimi jak na przykład Éric-Emmanuel Schmitt, którego bardzo cenię, oraz śledzeniem trendów modowych i kulinarnych. Prowadziłam redakcję lifestyle’ową w dużym portalu internetowym, pracowałam przy festiwalach muzycznych, rozmawiałam z pisarzami i muzykami podczas spotkań autorskich, uczyłam studentów dziennikarstwa, a po cichu marzyłam o wydaniu książki. Nie przypuszczałam, że kiedyś będę mieszkać „rzut beretem” i od królestwa Myszki Miki, i od bazyliki Sacré-Cœur.

Do francuskiej stolicy przywiodło mnie, a jakże, uczucie. W końcu to Miasto Miłości. Swojego obecnego narzeczonego poznałam zimą 2020 roku, na kilka dni przed tym, jak cały świat zamknął się z powodu pandemii koronawirusa. Mieszkałam w Krakowie, gdzie się poznaliśmy, a on pod Paryżem, w urokliwym miasteczku Montmorency. Przed pierwszym globalnym lockdownem podjął dość ryzykowną decyzję. Kupił mianowicie bilet na ostatni rządowy samolot zwożący rodaków z Francji do Polski, żeby zamieszkać ze mną, licząc się z dwoma obowiązkowymi tygodniami kwarantanny i zamknięciem na nie wiadomo ile kolejnych dni we dwójkę. Przyjechał do prawie obcej kobiety, na którą był skazany dwadzieścia cztery godziny na dobę. Odważnie! W każdym razie przeżyliśmy wspaniałe chwile, również dzięki pomocy rodziny i przyjaciół, którzy podstawiali nam pod drzwi nie tylko produkty niezbędne do przetrwania, ale też składniki potrzebne do wyczarowania romantycznych kolacji. Kiedy codziennie rano musieliśmy się pokazywać na balkonie policjantom sprawdzającym przestrzeganie przez nas zasad izolacji, wołał: „Koronażono, panowie do ciebie!”.

Pół roku później nadszedł czas na podjęcie poważnych decyzji. Dzięki zgodzie na pracę zdalną mogłam przenieść się do Francji. Zabraliśmy ze sobą mojego kota Piekło, który od tamtej pory cieszy się francuską emeryturą, wymuszając na nas smakołyki do spróbowania: foie gras, mule, przegrzebki, kaczkę czy cielęcinę. Kiedy gotujemy, spogląda z lodówki niczym szczurek Rémy z kreskówki Ratatuj. Śmieję się, że pewnie w tajemnicy pisze jakąś kocią książkę kucharską. Wygląda na szczęśliwego.

Sama też sobie szczęścia nie odmawiam. Mogę zająć się dalszym eksplorowaniem Paryża i okolic. Sąsiedztwo zobowiązuje. Na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency, dosłownie sto metrów od naszej kamienicy, pochowanych było wielu utalentowanych Polaków. Zaczynając od wieszczów Adama Mickiewicza i Cypriana Kamila Norwida, których szczątki postanowiono przenieść na Wawel, po Juliana Ursyna Niemcewicza, hrabinę Delfinę Potocką i Olgę Boznańską. Żartuję, że wena krążąca tu od wieków w powietrzu powinna spływać na mnie każdego dnia.

Książka, którą oddaję do waszych rąk, jest wypadkową patrzenia na Paryż przez aóaekśżś, czyli przeze mnie, i ludzi, którzy również pozostają pod wrażeniem tej fascynującej metropolii. Dziękuję im, że chcieli podzielić się swoimi historiami, a wam, że chcecie ze mną dzielić marzenia.

Na dokładne poznanie stolicy Francji niewątpliwie potrzeba długich lat. Ale nawet jeśli przylecisz do Paryża tylko na weekend, zabierzesz stąd wiele pięknych wrażeń. A wtedy może i na siebie spojrzysz zupełnie inaczej…

fot. Sławomir Janicki, www.artjani.com

Podeślij produkt lub artykuł do przyjaciela: